15.05.2014

Say hello to 'The Book Thief'

  Witajcie kochani! :3 Dzisiaj nie będzie projektów ani niczego takiego, dzisiaj będzie o... książce. Otóż kilka tygodni temu zobaczyłam na sklepowej półce "Złodziejkę książek" autorstwa Markusa Zusaka - i wiedziałam, że muszę ją mieć. Znacie to uczucie, kiedy czasami widzicie jedną książkę i po prostu WIECIE,  że ona MUSI być Wasza? Jeśli tak, to doskonale potraficie wyobrazić sobie moje uczucia w tamtej chwili.
  Nie kupiłam jej wtedy, w Empiku, gdyż proces przekonywania rodziców był znacznie dłuższy niż kilka minut. Z pomocą przyszło mi (uwaga, reklama!) Bonito. Zresztą jak zwykle, bo większość moich książek stamtąd pochodzi. Mój kochany tatuś zamówił mi "Złodziejkę..." i pozostało tylko czekanie ^^. Kiedy wreszcie przyszła, byłam straaasznie podekscytowana. Ale oczywiście musiałam skończyć inne książki, co jednak tylko spotęgowało mój "apetyt". No i po kilku dniach mogłam ją zacząć! Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszyłam, serio.



  O czym jest książka? O człowieczeństwie, próbie normalnego życia w czasach Holokaustu w hitlerowskich Niemczech. Ale również o miłości, przyjaźni, cierpieniu, śmierci - czyli wszystkim, co dotyczy każdego z nas. Niesamowite jest to, że narratorem jest sama (albo raczej "sam") Śmierć. Intrygujące? Oczywiście.
Główną bohaterką powieści jest jednak Liesel Meminger - tytułowa złodziejka książek. Pierwszą książkę kradnie na pogrzebie (nie powiem czyim, bo to będzie mini spoiler). Potem już z górki.
Ogólnie rzecz biorąc "to nie jest skomplikowana historia. Składa się z:
  • dziewczynki
  • pewnej liczby słów
  • akordeonisty
  • niemieckich fanatyków
  • żydowskiego boksera
  • licznych kradzieży"
I może nie skomplikowana, ale niesamowita. Dopiero dzięki niej uświadomiłam sobie, że Niemcy też byli normalnymi ludźmi, niemieckie miasta też bombardowano, niemieckie dzieci również ginęły. Tak, dopiero teraz i dopiero dzięki tej książce - ale może między innymi dlatego jest dla mnie tak ważna i drogocenna.
"Złodziejka..." przedstawia też zupełnie inny wymiar wojny niż znamy na przykład z "Kamieni na szaniec" czy "Dywizjonu 303". To wojna widziana oczami Śmierci, ale też kilkunastoletniej dziewczynki.
Wojna widziana oczami zwykłego człowieka.
Podczas czytania emocje kumulowały się we mnie przez te kilka niezwykłych godzin. Na końcu książki musiałam dać im upust, wtedy łzy jedna po drugiej skapywały mi na strony. Strony, na których zaklęte były słowa - największa moc, jaka istnieje.
A potem się skończyło. I moim pytaniem po przeczytaniu "Złodziejki..." było: Dlaczego?
  No to może na tyle moich dennych wypocin. Po prostu przeczytajcie tę książkę, i tyle.
  A tu jeszcze wstawiam rysunek inspirowany książką (Liesel trochę wzorowana na tej filmowej, Rudy wymyślony). Beznadziejna jakość komórki...



Trzymajcie się, papatki! <3


1 komentarz:

  1. tak bardzo nie mogę się doczekać, żeby ją przeczytać <3

    OdpowiedzUsuń