19.06.2014

Street art - murale

Cześć Wam! To chyba będzie mój drugi sensowny post w ciągu całego istnienia bloga, gratulacje dla mnie. Ostatni był o modzie, dzisiaj będzie o sztuce. Tak konkretniej o sztuce ulicznej, czyli muralach.
Co to murale, na pewno każdy wie. Kolebką tej dziedziny sztuki był Meksyk (nazwa pochodzi z j. hiszpańskiego - murales). Stamtąd też pochodzą prekursorzy wielkoformatowego malarstwa, np. Diego Rivera, Clemente Orozco czy Rufino Tamayo, działający w latach 20. i 30. XX w. W tym czasie murale bywały głównie narzędziem ideologicznej propagandy, zwłaszcza w przedstawianiu historii krajów Ameryki Łacińskiej.


 Mural - historia Meksyku

W Polsce pierwsze odsłony murali pojawiły się w czasach PRL-u i propagowały monopolistów (np. PKO) czy właśnie politykę PRL-owską. Teraz jednak mają za zadanie reklamować coś (np. zachęcać do czytania, jak mural na krakowskim Podgórzu) czy po prostu wzbudzać emocje odbiorcy i przy okazji upiększać miasto. Oczywiście, nie mowa tu o napisach w stylu "JŻS" czy "Sracovia" etc...(to tylko przykład, niech fani Cracovii się nie oburzają). To jest niestety żałosne i, nie ukrywajmy, brzydkie. Ale już ładnie wymalowane logo klubu piłkarskiego może wyglądać całkiem przyzwoicie.


Murale w PRL-u


Kraków, Podgórze


 Tarnów


Kraków, Zabłocie (wiem dzięki Oldze <3)

W ciągu mojego jakże długiego, bo prawie piętnastoletniego życia miałam przyjemność uczestniczyć już w jednym malowaniu muralu (przy Bibliotece Wojewódzkiej, ul. Rajska 1, Kraków). Niestety nie mam zdjęć, ale jak ktoś ma czas i ochotę (już to widzę), to może sobie pojechać i zobaczyć. Pod koniec sierpnia jednak znowu będę robić coś takiego, tym razem przy MDK na Al. 29 listopada 102, z czego bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać! Ale to dopiero w sierpniu.
A na razie zostawiam Was ze zdjęciami :3  
Do napisania!

17.06.2014

Haute couture

Jako że blog jest głównie poświęcony modzie, to pomyślałam sobie, że może warto byłoby coś o niej napisać. Akurat padło na bardzo dobrze znane wszystkim haute couture. Do napisania o tym zainspirował mnie obejrzany przed chwilą dokument BBC "The Secret World of Haute Couture" (klik! - https://www.youtube.com/watch?v=Wqkgo6fV8q8&feature=kp). Film okazał się naprawdę ciekawy, ale o czym tak konkretnie jest nie zdradzę. Musicie obejrzeć sami :3
Wracając do samego w sobie pojęcia haute couture - oznacza to wysokie krawiectwo (z fr.) i jest to dział luksusowego krawiectwa. Charakteryzuje się tym, że ubrania są szyte ręcznie, na miarę, wykonane są z najwyższej jakości materiałów, zawsze pięknie zdobione.  Haute couture narodziło się w 1945r. we Francji i jest chronione przez przepisy prawne. Żeby daną kolekcję zakwalifikować do h.c., muszą zostać spełnione różne warunki (ręczne szycie, określona liczba pracowników i modelek, przynajmniej dwa warsztaty - pracownie, przynajmniej dwa pokazy różnych kolekcji w roku, zużycie określonej powierzchni materiału). Także wcale nie jest to takie łatwe.


  h.c. Jean Patou

Za pierwszą z wielkich osobistości francuskiego h.c. uważana jest Rose Bertin. W 1770 r. otworzyła dom mody o nazwie Le Grand Mogol. Wprowadzona na dwór przez królową Marię Antoninę zaczęła dyktować modę wśród dworskiej elity, zyskując tytuł Ministra Mody.
Kolejną ważną osobą jest Charles Frederick Worth (XIX w., czasy Napoleona III). Na praktykach był w domu mody Gagelin, a potem utworzył swój własny, usytuowany w pobliżu placu Vendôme. To on wprowadził pokazy mody z udziałem modelek i był twórcą idei tworzenia całej kolekcji. Nazywany jest ojcem haute couture, mimo że nie był ani pierwszym, ani jedynym twórcą paryskiego h.c.
Inne ważne osoby francuskiego h.c. to m.in. siostry Callot, Jean Patou, Paul Poiret, Lanvin, Chanel, Balenciaga oraz Dior. Najbardziej znani twórcy h.c. z lat 60. XX w. to Yves Saint Laurent, Pierre Cardin, André Courrèges oraz Emanuel Ungaro, a potem także Christian Lacroix, Jean-Paul Gaultier i Thierry Mugler.

Tak, korzystałam z Wikipedii :D


h.c. Dior


h.c. Givenchy


h.c. Chanel

Papatki! :3

16.06.2014

#2 School Trip

No cóż, od ostatniego posta minęły jakieś 3 tygodnie i pewnie nawet już nikt go nie pamięta, ale trudno. Obiecałam napisać o wycieczce w 2 częściach - no to napiszę. 
2 dzień wycieczki był fajniejszy od pierwszego, bo zwiedzaliśmy Lublin oraz Zamość. Naprawdę nie miałam pojęcia, że te miasta są takie piękne! A mieszkałam jakieś pół godziny od Zamościa przez 7 lat... Ale wracając do rzeczy: najpierw byliśmy w Lublinie, gdzie zwiedziliśmy zamek i Archikatedrę Lubelską. W archikatedrze poszliśmy do kaplicy akustycznej, gdzie słychać szept z jednego rogu pomieszczenia, będąc w drugim. To było serio świetne! Zamek również mi się podobał. Wcześniej jednak usłyszeliśmy fajną legendę o czarciej łapie (klik! - http://www.magiczny-lublin.pl/legendy/czarcia-lapa.php), a właśnie w zamku widzieliśmy odcisk jakoby tej czarciej łapy. 
Zamość był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Byłam tam mnóstwo razy, ale kompletnie nie pamiętałam rynku ani niczego (oprócz szpitala, gdzie urodził się mój brat). Dlatego kiedy doszliśmy do centrum to było jedno wielkie WOW. Najpierw zobaczyliśmy mury (strzelaliśmy nawet z armaty :D), a resztę czasu spędziliśmy na rynku. Zwiedziliśmy tam Muzeum Zamojskie, podziwialiśmy ratusz i kolorowe kamienice, a także słuchaliśmy opowiadań bardzo oryginalnej pani przewodnik (miała ubraną chyba renesansową sukienkę do ziemi ^^). Także ogólnie było naprawdę świetnie!
Zdjęć mam dużo, ale niestety na aparacie koleżanki (mój się wyładował w Katedrze...) i nadal ich nie dostałam. Dodam tylko te, które mam, a w najbliższym czasie postaram się uzupełnić wpis o jeszcze inne fotki :)

Zdjęcia robione przez moją przyjaciółkę Agę :3


Lublin



 Ja na tle ratusza w Zamościu


 Kamienice w Zamościu


 Zamość - dom Marka Grechuty :3


 Znowu ja :o


Hahaha to zdjęcie jest takie okropne, ale podoba mi się bo jest śmieszne :D Poza tym pokazuje mnie w pracy, tak bardzo artystka :D Oczywiście, musiałam coś mówić...