30.12.2014

Listopadowo - grudniowe odkrycia

To chyba będzie ostatni post w roku 2014, zawierający podsumowanie ciekawych odkryć, których dokonałam w ostatnich 2 miesiącach tego roku. Zamierzam też zrobić "artystyczne" podsumowanie z moimi pracami plastycznymi, ale to dopiero w styczniu.

Muzyka

1. Sepultura - death/thrash/groove/heavy metal (znowu, ale lubię te klimaty); sepultura po portugalsku oznacza "grobowiec" - od razu można wyczuć klimat zespołu :D Co tu dużo mówić? Pewnie ci, którzy słuchają metalu, dobrze znają ten zespół; ci, którzy nie, albo kompletnie się tym nie zainteresują, albo może dzięki niemu polubią ten gatunek muzyki (mam nadzieję!). Więc jeśli jeszcze nie słuchaliście Sepultury, to jak najszybciej odpalcie Spotify, YouTube czy na czym tam słuchacie muzyki, zamknijcie drzwi od pokoju (albo załóżcie słuchawki) i po prostu wsłuchajcie się w mocne, metalowe dźwięki.

2. Happysad - teraz przechodzimy na dużo lżejsze klimaty, także spokojnie - metal nie zniszczył mojej miłości do klasycznego, rockowego, i do tego polskiego brzmienia. Happysad działa od 2001 roku, więc nie tak długo, a już mają duuużo fanów. Ponoć ich muzyka jest idealna na zerwanie i kryzysy w związku - przykro mi, tego nie potwierdzę, bo żeby z kimś zerwać, trzeba najpierw z kimś być, a to nie moja bajka. Jednak mają naprawdę dobre i mądre teksty o miłości i nie tylko, więc jeśli tylko macie czas, to koniecznie posłuchajcie (szczególnie "Zanim pójdę" - to moja pierwsza piosenka Happysadu, którą poznałam, i według mnie jest absolutnie świetna)

... miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiaty, ani też diabeł rogaty, ani miłość, kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze...

Kino

1. Yves Saint Laurent - ojej, ten film chciałam obejrzeć już od wakacji, czyli czasu, kiedy wszedł na ekrany, ale jakoś nie było okazji. Dopiero teraz, kiedy kino ARS zorganizowało akcję "Sztuka za 6zł", postanowiłam sobie, że wreszcie go zobaczę. Ale oczywiście, nie było już miejsc na ani jeden (!) seans, tak jakby wszyscy podążyli moim tokiem myślenia. Na szczęście cda.pl przyszło mi z pomocą... Co mogę powiedzieć? Francuskie kino, jak zwykle, mnie nie zawiodło. Film jest po prostu fe- no- me- nal- ny. Naprawdę. Gra aktorska, wszystkie te techniczno - kamerowe sprawy, muzyka, kostiumy i odzwierciedlenie życia Yves'a - genialne. Niesamowicie udany portret mistrza. Jeden z lepszych filmów, jakie widziałam. Polecam bez dwóch zdań - warto nawet zarwać nockę.


Literatura

1. "Poczwarka" D. Terakowska - tę książkę planowałam przeczytać już od dawna, ale jak to u mnie z książkami bywa, zawsze brakowało mi czasu. Okazja nadarzyła się sama - "Poczwarka" jest jedną z lektur wymaganych do kolejnego etapu konkursu z polskiego, więc i tak musiałam ją przeczytać. Od początku byłam bardzo pozytywnie do niej nastawiona i nie rozczarowałam się. Główna bohaterka książki - Myszka - jest dziewczynką chorą na zespół Downa. Ojciec odwraca się od niej i od żony, Ewy, która w przeciwieństwie do męża, obdarza córkę wielką miłością i opieką. Życie Myszki pokazane jest z niezwykłej perspektywy, przez pryzmat różnych przeżyć i wydarzeń. Jest to lektura z całą pewnością wciągająca, ale też fascynująca, poruszająca, jedyna w swoim rodzaju, wrażliwa, mądra i wspaniała. Brzmi naciąganie? Być może, ale nie potrafię powiedzieć o niej złego słowa. "Poczwarka" zmienia sposób widzenia i patrzenia na świat czytelnika - uczy cieszyć się życiem, korzystać z każdej szansy, jaką jest nowy dzień, ale także obdarzać miłością i troską wszystkich ludzi, zwłaszcza tych chorych i słabych.

 Pan rozdaje swoje dary, nawet te niechciane. Nic nie zostawia dla siebie.

2. "W śnieżną noc" L. Myracle, M. Johnson i J. Green - na koniec została mi ta bardzo popularna ostatnio książka, którą pewnie miłośnicy Johna Greena połknęli od razu :D Jeśli chodzi o moje wrażenia, to... oczekiwałam czegoś lepszego. Szczególnie po twórcy "Gwiazd naszych wina". A tymczasem jego opowiadanie podobało mi się chyba najmniej, moim ulubionym jest "Podróż wigilijna". Ogólnie rzecz biorąc książka jest naprawdę, no... fajna, szybko i przyjemnie się ją czyta, ma nawet w sobie "to coś", swoisty urok i magię Świąt, więc na grudzień idealna, ale mimo wszystko oczekiwałam czegoś bardziej ambitnego. Jednak muszę przyznać, że wprawiła mnie całkiem w świąteczny nastrój, także na ten magiczny okres w roku jak najbardziej polecam! Jest serio dobra na odstresowanie się, pełny chill oucik i cieszenie się idealnymi wręcz happy endami nastoletniej miłości.
No dobra, sorki za ten sarkazm. Naprawdę lubię tę książkę, choć nieco się rozczarowałam.Ale przeczytajcie ją, tylko już dopiero za rok. Bo teraz to już po świętach, słabo trochę.  
O rany, to najgorsza możliwa "recenzja" książki jaką w życiu napisałam (15 lat to wcale nie tak mało - idealny czas na filozoficzne (ehe, jasne) rozważania).

Koniec tych wypocin. Udanego Sylwestra wszystkim jeszcze raz!!! 
Do napisania w przyszłym roku!!! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz